
Na targach wysyp wiśni.
Nie mogłam więc odmówić sobie tej przyjemności i przygotowałam zapas pysznych konfitur.
Co prawda drylowanie wiśni do najprzyjemniejszych czynności nie należy (podobnie jak sprzątanie po strzelającym wszędzie soku), ale jeszcze zanim przyjdzie zima zdążę o tym zapomnieć.
A ich dodatek do naleśników, gofrów czy croissantów - zwłaszcza, gdy za oknem srogi mróz - będzie doznaniem wartym każdej czerwonej kropki na moich śnieżnobiałych meblach ;)
Tym razem zdecydowałam się na przygotowanie konfitury w wersji wiśniowo czekoladowej.
Mówię Wam, jak ona pachnie!
I jak smakuje...
Jeśli lubicie wiśnie w czekoladzie to gwarantuję, że zakochacie się od pierwszej łyżeczki.

Składniki na 3 słoiczki o pojemności 330-370 ml:
- 2 kg wiśni (waga wydrylowanych owoców)
- 350-400 g cukru
- 75 g gorzkiej czekolady
- 50 g mlecznej czekolady
- 3 łyżki rumy lub amaretto (opcjonalnie)
Wiśnie przekładamy do garnka z grubym dnem, dodajemy cukier (oraz - opcjonalnie - alkohol) i gotujemy przez około godzinę.
(Nie należy doprowadzić do sytuacji, w której sok całkowicie odparuje, by po zastygnięciu konfitura nie była bardzo twarda.)
W pierwszym etapie gotowania z wiśni zbieramy powstałą na powierzchni pianę, a pod koniec gotowania owoce dość często mieszamy, by nie przywierały do dna.
Kiedy wiśnie zaczną gęstnieć dodajemy posiekaną czekoladę i energicznie mieszamy, do czasu aż czekolada całkowicie się rozpuści.
Konfiturę ponownie doprowadzamy do wrzenia i gorącą przelewamy do wyparzonych słoików.
Po przełożeniu do słoików konfiturę możecie wstawić do nagrzanego do 120 stopni piekarnika i "piec" je przez około 20-25 minut. Dla mnie jest to najwygodniejszy sposób pasteryzacji, ale od kilku lat mam jeszcze lepszy, prostszy i szybszy ;)
W czasie, gdy gotuje się dżem/sok/konfitura słoiki wstawiam do zimnego piekarnika i rozgrzewam go do 120 stopni. Trzymam w nim słoiki przez około kwadrans (chociaż zdarzyło mi się też nie raz przedłużyć ten czas do godziny - więc spokojnie, nic im się nie stanie ;) ).
Zastępuje to wygotowywanie słoików, które mnie osobiście odbiera ochotę na przygotowywanie jakichkolwiek przetworów.
Gdy dżem jest już gotowy do rozlania, wyjmuję z piekarnika po jednym słoiku (zaopatrzcie sie do tego w dobrą rękawicę kuchenną) i wlewam gorący dżem do gorącego słoika. Szybko zakręcam i odstawiam.
Ten sposób nie zawiódł mnie jeszcze nigdy. Ani w przypadku przetworów owocowych, ani warzywnych.
Słoiki z przetworami odstawiam do wystygnięcia. Nie ma też potrzeby stawiania ich na zakrętkach.
Smacznego :)
Opublikowano: 16 lipca 2019
Kategoria:
Owocowe