
Dziś mam dla Was najbardziej wiosenne i optymistyczne ciasto, jakie zawitało do tej pory na blogu. I zdecydowanie jedna z najfajniejszych propozycji na zbliżające się Święta. No bo sami przyznajcie - czy ta zieleń w połączeniu z różem nie prezentowała by się pięknie na śnieżnobiałym obrusie? Ja myślę, że jak najbardziej :)
Oczywiście wygląd wyglądem, ale przecież liczy się też smak. A ten z pewnością przypadnie Wam do gustu.
Lekka, rozpływająca się ustach (dzięki dodatkowi bitej śmietany) masa serowa, soczyste, orzeźwiające maliny i delikatny biszkopt. Całość otulona aromatem herbaty matcha i wanilii.
Tak. Smakuje tak dobrze, jak brzmi :)
Do przygotowania ciasta użyłam dwóch produktów marki Dr. Oetker, które sprawdzają się w mojej kuchni już od jakiegoś czasu - cukru oraz naturalnego ekstraktu z wanilią Bourbon z Madagaskaru - które to nadają sernikowi aromatu prawdziwej wanilii.
Jeśli skusicie się na niego, to chętnie poznam zarówno Waszą opinię o jego smaku, jak i Waszych bliskich :)

Składniki na tortownicę o średnicy 24 cm
Biszkopt:
* 1 jajko
* 1 żółtko
* 1/3 szklanki cukru
* 1/3 szklanki mąki pszennej tortowej
* 1 łyżeczka herbaty matcha
* 1 opakowanie cukru z wanilią Bourbon Dr. Oetkera
* 2 łyżki zimnej wody
Warstwa malinowa:
* 400 g mrożonych malin
* 1 galaretka malinowa
* 350 ml wrzątku
Masa serowa:
* 750 g niezbyt gęstego twarogu sernikowego z wiaderka
* 300 ml kremówki
* 4 łyżki cukru pudru (z lekką górką)
* 2 płaskie łyżeczki herbaty matcha
* 1 łyżeczka naturalnego ekstraktu z wanilii Bourbon z Madagaskaru Dr. Oetkera
* 5 łyżeczek żelatyny (z górką)
* 1/3 szklanki wrzątku + 4 łyżki płynnej kremówki

Spód tortownicy wykładamy papierem do pieczenia.
Jajka łączmy z cukrem zwykłym oraz cukrem z wanilią i ubijamy na jasną, puszystą masę. Pod koniec ubijania dodajemy wodę oraz mąkę wymieszaną z matchą. Miksujemy na najwolniejszych obrotach miksera, tylko do chwili połączenia się składników.
Ciasto przelewamy do tortownicy i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 170 stopni. Pieczemy do suchego patyczka, ok. 15 minut. Po wyjęciu z piekarnika tortownicę upuszczamy na podłogę z wysokości około 50 cm (dnem do podłogi), a następnie odstawiamy do wystygnięcia.
Z wystudzonego biszkoptu zdejmujemy papier i ponownie umieszczamy go w tortownicy.
Galaretkę rozpuszczamy we wrzątku i przelewamy ją do miski. Dodajemy zamrożone maliny i cały czas mieszając czekamy, aż galaretka zacznie tężeć (zamrożone maliny sprawią, że proces tężenia zacznie się po około minucie, może dwóch). Tężejącą galaretkę szybko wykładamy na biszkopt i wstawiamy do lodówki na około pół godziny.
Żelatynę zalewamy wrzątkiem i mieszamy do chwili, aż całkowicie się rozpuści. Gdy żelatyna przestygnie dodajemy do niej zimną kremówkę (4 łyżki) i dokładnie mieszamy. Powinna być chłodna, ale wciąż płynna.
Kremówkę ubijamy.
Ser łączymy z cukrem, ekstraktem z wanilii oraz matchą i miksujemy do chwili połączenia się składników.Do sera dodajemy w 3-4 partiach ubitą śmietanę i miksujemy na najwolniejszych obrotach. Kiedy składniki się połączą , cały czas miksując, wlewamy żelatynę.
Masę serową wykładamy na galaretkę malinową i ponownie wstawiamy do lodówki, tym razem na całą noc.
Przed podaniem wierzch sernika można udekorować bezami, czekoladowymi jajeczkami, malinami lub świeżymi kwiatami.
Smacznego :)


Opublikowano: 23 marca 2018
Kategoria:
Na zimno
Jeśli będzie miał temperaturę pokojową, będzie jeszcze troszkę luźniejszy.
Mój Ulubiony jest zdecydowanie za gęsty :)
Ja polecam Matchę Moya luksusowa, ponieważ ona ma taki bardzo intensywny kolor :) Wiem, że nie jest to najtańszy produkt, ale jakościowo najlepszy.
Mag, czy kolor bardzo odbiega od tego na zdjęciach sernika Kasi?
ja tez w sprawie matchy ;)) kupilam z ZielonegoBazaru, bo mieli promocje, a matcha to jednak luksusowa impreza. Nigdy wczesniej nie uzywalam i nie mam pojecia ani o kolorze, ani czy bede lubic, wiec tak zupelnie po omacku. Ale moja herbatka ma taki zupelnie zgaszony zielony kolor, a smak proszku..... czy ja wiem..... gorzki, pudrowy. Nie zrobi takiego efektu jak na zdjeciu, prawda? Moze do kremu pistacjowego sie nada?
Agnieszka - niestety szpinak się tu nie sprawdzi. I ja nie widzę żadnego innego zastępstwa dla matchy. I ze względu na kolor i na smak.
Karolina - jest to właśnie matcha.
Matchy używałam wielokrotnie. W Polsce nie udało mi się kupić w sklepach internetowych takiej, która barwiłaby na soczysty zielony kolor. Ta przywieziona w małych puszeczkach z Japonii była idealna. Niestety, już nie mam:)